KRZYSZTOF PAJĄK. „Układy scalone” i inne obrazy
- Opis
- Wernisaż
Wernisaż odbył się 4 marca 2015 roku o godzinie 19.
Urodził się w 1956 roku w Warszawie. Absolwent Wydziału Wzornictwa Przemysłowego Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Studiował w pracowni projektowania graficznego prof. Romana Duszka (dyplom 1984) i pracowniach malarstwa prof. Jana Dziędziory i prof. Jacka Sempolińskiego. Współtwórca projektu komunikacji wizualnej dla szpitala CZMP w Łodzi. Stypendysta Ministerstwa Kultury i Sztuki (1985). Laureat Nagrody Talensa (2005), jednej z trzech głównych nagród I Warszawskiego Festiwalu Fotografii Artystycznej WFFA’05 (2005). Autor ponad 40 wystaw indywidualnych, m.in. w Elblągu, Warszawie, Kolonii, Munchengladbach oraz uczestnik ponad 200 wystaw zbiorowych, m.in.: MUBA’ 87, Bazylea (1987); Obraz i ruch – Muzeum Kinematografii, Łódź (1991); Fundation Laigle Roermond – Holandia (1992); Together in Life and Art – Instytut Polski, Paryż (1999); Syndrom Milenijnego Przełomu – Galeria DAP, Warszawa (2000); Walking Art Tour –Hotel Victoria, Warszawa (2005); Beijing International Art Biennale – Chiny (2005); Triennale Sztuki Sacrum 2006 – MGS, Częstochowa (2006); Targi Sztuki Kunstmassan ’07 – Sztokholm, Szwecja (2007); Polska dzisiaj pomiędzy Tradycją a Nowoczesnością. Droga do Unii … (wystawa fotografii) – Parlament Europejski, Strasburg (2011). Bierze udział w wielu aukcjach charytatywnych, m.in. Stowarzyszenia „Wielkie Serce”, Fundacji Sue Ryder, Fundacji Dzieci Niczyje, Fundacji „Ogród Nadziei”.
Prace w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą (USA, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Holandia, Japonia).
Zajmuje się malarstwem, projektowaniem i fotografią. Mieszka w Warszawie.
Adres e-mail: krzysztof.art@wp.pl Strona internetowa: www.artinfo.pl/pajak
„Układy scalone” i inne obrazy
O malarstwie Krzysztofa Pająka
Twórczość Krzysztofa Pająka oscyluje między dwoma, wydawać by się mogło, przeciwnymi biegunami – entropią a kondensacją, rozpadem i scaleniem, między dezintegracją a fragmentacją. Zadziwiające jest jednak to, że sztuka ta łączy owe przeciwieństwa, budując między tymi brzegowymi jakościami harmonię i wzajemny przepływ. Można by powiedzieć nawet więcej – w swoich pracach malarz doprowadza do utożsamienia dwóch krańcowo różnych energii, podkreśla ich wspólne źródło oraz wskazuje na formalną bliskość. Takie spojrzenie na procesy rozpadu i połączenia nieodparcie przywołuje przednowoczesną myśl, wedle której nie rozdzielano procesów tworzenia do rozpadu, życia od śmierci, zamierania od rodzenia, podkreślano zawieranie się ich w sobie, wzajemne warunkowanie i żywienie, dostrzegano wspólne źródło i nierozerwalny splot. Nasze współczesne spojrzenie, przyczynowo-skutkowe i wyodrębniające, ujmuje jednak rozpad i integrację jako naturalne przeciwieństwa, odległe i niedostępne sobie nawzajem.
Wielość i nadmiar poddany porządkującej energii geometrycznych układów. Barwna architektura precyzyjnej elektroniki. Światła wielkiego miasta i rytmy przestrzeni. Ożywcza równowaga przeciwieństw. Mozaiki układów monolitycznych. Scalenia: hybrydy i monolity.
Temat scalenia i entropii, w różnych proporcjach i z różnym nasileniem, zarysowuje się w malarstwie Krzysztofa Pająka. Najczęściej jednak te dwa motywy żyją równolegle, pojawiają się w pracach powstających w tym samym czasie, zdarza się również i tak, że współegzystują w jednym obrazie czy obiekcie. Budując obecną wystawę artysta postanowił jednak wyodrębnić przede wszystkim te realizacje, w których podstawową myślą, energią jest kondensacja i integrowanie, procesy unifikacji i scalenia. Zadanie wydaje się dość karkołomne, zważywszy na tak bliską obecność nurtu przeciwnego, jednak zamiar ten, tak zdecydowany wybór, pozwala wnikliwe przyjrzeć się ważnemu, „pozytywnemu” aspektowi jego twórczości. Wizualnym motywem wielu ostatnich obrazów, a także wątkiem pewnej liczby wcześniejszych, są, jak to określa autor, układy scalone i mikroprocesory, świat precyzyjnej, elektronicznej technologii przełożony na język wizualny, na jakości obrazu malarskiego. Ujawnia się on przede wszystkim jako zjednoczenie, połączenie niewielkich barwnych elementów, poprzez jednoczącą siłę zrostu i moc malarskiej kondensacji. Ten aspekt formalny jest widoczny niemal we wszystkich prezentowanych obrazach, a także w „monolitach” – szczególnych obiektach rzeźbiarskich. Monolityczna, unifikująca struktura obiektu zdaje się być rzeźbiarskim odpowiednikiem scalonych układów występujących w obrazach. Połączenie niewielkich form, budowanie z barwnych mikrostruktur: plam koloru, miniwizerunków, kształtów – to specyficzne cechy całej twórczości Krzysztofa Pająka. W „obrazach scalonych” struktura ta i metoda pracy staje się dodatkowo tematem, dochodzi w nich do utożsamienia przedstawianego motywu i sposobu jego materializacji. Warto dodać, że świat elektroniki, tajniki mikroprocesorów, oporników i kondensatorów, nie są dla artysty jedynie formalną inspiracją, mają bezpośrednie źródło w biografii i wiążą się ze znawstwem w tej precyzyjnej dziedzinie. Drobiazgowe topografie obrazów i obiektów, skrupulatne nagromadzenie subtelnych mikrostruktur nawiązuje do wizualnych jakości elektrotechnicznych geografii i ukrytych przed naszym wzrokiem pejzaży mechaniki precyzyjnej. To swego rodzaju malarski przekład, artystyczna translacja elektrotechnicznego świata, lecz także – próba odczytania sensu i zasady działania monolitycznych układów scalonych. A nawet więcej – próba zbliżenia się do tajemnicy malarskiej pełni, próba osiągnięcia malarskiej integralności.
Mozaikowe struktury obrazów pulsujące energią drobinek powierzchni. Jedność w wielości. Mondrianowskie, nowojorskie boogie-woogie i harmonie horyzontalno-wertykalnych układów. Paula Klee koliste formy, tajemnicze kalejdoskopy równowagi barwnych niuansów, czuły kolor i baśniowa aura. Rytmiczne pulsowanie malarskiej powierzchni. Migotanie drobiazgowych deseni.
Pomimo to, że w pracach z ostatniego cyklu wyraźnie widać fascynację elektrotechniką: schematami elektronicznymi, rysunkiem architektonicznym, charakterystycznym migotaniem dawnych monitorów, nie należy zapominać o wpływach z innych dziedzin i kulturowych przestrzeni, które również reflektują w sztuce Krzysztofa Pająka. Niezwykle ważnym aspektem jest przecież kolor: czysty, intensywny, nasycony, nierzadko „wspomagany” efektami fluorescencyjnymi, wolny i dominujący. Raz nieodparcie przywołujący świetlistość barwy mozaik i witraży, w innym miejscu – kolorystyczne bogactwo sztuki kultur pierwotnych. Ten ostatni trop pobrzmiewa także bardziej dosłownie: poprzez kształty, wizerunki idoli i totemów. Artysta nie ukrywa zresztą swojej fascynacji egzotyką i pozaeuropejskimi kulturami, szczególnie starożytnym Egiptem i prekolumbijską Ameryką. Przyznaje, że ważną lekturą był dla niego „Smutek tropików” Claude’a Levi-Straussa. Zapewne w tej egzotycznej przestrzeni ma swoje źródło Pająkowe uwielbienie dla deseni i ornamentów, pochwała bogactwa form i barw oraz tak charakterystyczny dla jego obrazów horror vacui. Nie zapominajmy jednak, że ten malarski nadmiar na za swój pierwszy cel uzyskanie równowagi wielości składników struktury i wydobycie wewnętrznego porządku skomplikowanych, wieloelementowych układów. Dążenie do scalenia malarskiego organizmu ma w twórczości artysty znaczenie podstawowe. Innym ważnym lejtmotywem twórczości malarza jest miasto, miejska tkanka, pulsujące życiem, światłem i barwą miejskie, na wpół realne, przestrzenie i formy. Zarysy tajemniczych budowli: wież, obelisków czy zigguratów migoczących tysiącami świateł, wpisanych w plątaninę ulic i zaułków, w zawiłą geometrię przestrzeni – wszystko to jako znak, naskórek ludzkiej energii kipiącej w tych możliwych metropoliach z czasów przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. „Motyw miejski” pojawił się w obrazach Krzysztofa Pająka w latach dziewięćdziesiątych w formie mozaikowych układów złożonych ze stosunkowo uproszczonych, drobnych fragmentów, by wspomnieć chociażby Capital Cities z 1990 roku, z czasem ulegając coraz większemu skomplikowaniu i koncentracji na detalu, jak w jednym z ostatnich obrazów z tego cyklu, Mieście w neolicie. Temu procesowi malarskiej intensyfikacji towarzyszyło znaczne zwiększenie formatów płócien oraz zaszczepienie efektów fluorescencyjnych. Miejski pejzaż stał się dla artysty jeszcze jedną przestrzenią przeprowadzania obrazowych scaleń, jeszcze jedną obrazową tkanką realizacji idei malarskiego monolitu. Wydaje się, że dotychczas artysta chętniej sięgał do wątku entropii i rozpadu, podkreślał rolę dezintegracji, tak było na przykład na jednej z jego ostatnich warszawskich prezentacji, dwa lata temu w Galerii Krytyków Pokaz. Tym bardziej znamienne wydaje się obecne odwołanie do procesu scalenia i defragmentacji, konsolidacji i zlepienia, koncentracji malarskiej energii. Być może jest to wyrazem, sugestywnym znakiem, osiągniecia artystycznej pełni i równowagi? Mityczną artystyczną „jednością w wielości”? Magicznym, alchemicznym połączeniem elementów? Głęboko w to wierzę.
Lena Wicherkiewicz