IRENEUSZ KOJŁO. Malarstwo
Ireneusz Kojło urodził się w 1966 roku w Hajnówce. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Grafiki (1985-1990). Dyplom uzyskał w Pracowni Plakatu, z aneksem w Pracowni Malarstwa prof. Teresy Pągowskiej. W 1990 roku otrzymał II nagrodę w Grand Concours Internationale de Peinture Musee 2000 w Luksemburgu.
Wybrane wystawy indywidualne i zbiorowe: Galeria Promocyjna, Warszawa (1991, 1994), Galeria Dziekanka, Warszawa (1992), Galeria Arsenał, BWA, Białystok (1992), Krajowa Wystawa Malarstwa Młodych, Wrocław (1993), Ars Erotica, Muzeum Narodowe, Warszawa (1994), Dni Muzyki Cerkiewnej, Hajnówka (1994), Galeria Test, Warszawa (1995, 1998), Galeria Milano, Warszawa (1995), Galeria KRKA, Ljubljana (2000), BUW, Warszawa (2000), Supermarket Sztuki, DAP, Warszawa (2001), Pusta Pracownia, Józefów (2007), Galeria Domu Artysty Plastyka OW ZPAP, Warszawa (2012).
O wystawie w Galerii Test sam Artysta napisał krótko: „Biegnące psy, ryczące krowy, purpurowe niebo i kłębowisko gołębi. Malarstwo realistyczne tylko z pozoru, na dużym i małym formacie. Więcej w Galerii Test w drugiej połowie lutego”.
Natomiast Maria Krawczyk, krytyk sztuki napisała nieco dłużej : )
Tematyka i zastosowane środki wyrazu artystycznego sytuują twórczość Ireneusza Kojło w nurcie sztuki przedstawiającej. Użyłam tego określenia, aby uniknąć terminu realizm. Zdjęcia służą mu za substytut odręcznego szkicu. Wrażliwość oka, żywa wyobraźnia oraz niezawodny instynkt rasowego malarza uchroniły go przed pułapkami hiperrealizmu. Postrzega świat z wrażliwością poety. Wyłuskuje z codzienności proste elementy nadając im cechy bytów magicznych. Przywiązuje się do dokonanych wyborów. Ulubione wątki rozwija w cykle. Ireneusz Kojło pokaże w Galerii Test prace z ostatnich lat. Stali bywalcy będą mieli okazję do porównania ich z płótnami, które poznali w 1998 roku. Artysta traktujący przyrodę, jako niewyczerpane źródło inspiracji i ukrytych znaczeń, tym razem postanowił ukazać jej naturalną urodę. Aby zrealizować ten zamysł zrezygnował z charakterystycznej powściągliwości języka plastycznego na rzecz pełniejszej, opartej na gruntownej znajomości tajników malarskiego warsztatu wypowiedzi. Nobilitował kolor i pozwolił mu wybrzmieć od tonów subtelnych i niemal zwiewnych po głębokie, nasycone. Urealnił przestrzeń i wypełnił ją powietrzem. Klarowna, posłuszna logice geometrycznych podziałów, kompozycja uległa rozluźnieniu. Miejsce onirycznych wizji, które zdominowały jego sztukę w latach dziewięćdziesiątych, zajęły sceny pełne dynamiki. Potężne szpony, rozwarte dzioby, łopot czarnych skrzydeł przesłaniających niebo. Nastrój grozy rodem z filmu Hitchcocka.
Stado gołębi szarą, skłębioną masą przykryło ziemię. W zbliżeniu (patrząc przez lornetkę?) odkrywamy prawdę o agresywnej naturze ptaków będących symbolem pokoju.
Psy, wierni towarzysze człowieka. Nadciągają zza horyzontu ujadającą, rozpędzoną hordą. Bez kagańców i obroży, wolne, radosne, ale groźne. Nacierają… Trudno nie dostrzec w przedstawionych obrazkach przygnębiająco trafnej analogii do zachowań jednostki w tłumie…
A jak odczytać sielankowy obraz łąki inkrustowanej sylwetkami łagodnych krów-żywicielek? Co się stanie, kiedy coś je spłoszy? Świadomość, że lustrzane odbicie podwaja liczebność stada, dodatkowo utrudnia interpretację. Ważne miejsce wśród eksponowanych na wystawie prac zajmują pejzaże. Są wśród nich małe etiudy i wielkie kompozycje składające z 16-tu, wpisanych w prostokąt, motywów krajobrazowych. Malowane z niezwykłą subtelnością, oddające niepowtarzalny moment kolejnej odsłony teatrum natury, pięknie wpisują się w długą historię malarstwa pejzażowego. Głównym bohaterem większości płócien jest rzeka, portretowana w różnych porach, przechodząca metamorfozę za sprawą zmieniającego się oświetlenia.
Uwagę artysty przyciąga to, co w przyrodzie nieuchwytne. Maluje więc dym unoszący się z wygasłego ogniska, niebo odbite w wodzie, bardziej prawdziwe od tego w górze…
Polubiłam obrazy Ireneusza Kojło za autentyczność wzruszenia, które odczuwam przebywając w jego kręgu, dlatego życzę Państwu aby podobne odczucia towarzyszyły im w trakcie zwiedzania wystawy.
Maria Teresa Krawczyk