Portret Artysty – Dariusz Kaca
Urodziłem się w 1960 roku w Kutnie. Studia w łódzkiej PWSSP (obecnie Akademia Sztuk Pięknych im. Wł. Strzemińskiego) w latach 1983–1989 na Wydziale Grafiki. Ukończyłem uczelnię w 1989 roku, a dyplom obroniłem w 1994 roku. Specjalizowałem się w grafice projektowej w Pracowni Grafiki Wydawniczej prof. S. Łabęckiego, w której zrealizowałem pracę dyplomową. Było to opracowanie 5-ciu opowiadań Zoologii Fantastycznej J.L. Borgesa. Tekst drukowany techniką sitodruku został wkomponowany w barwne grafiki drukowane ręcznie techniką linorytu. Nabyta wiedza w tej Pracowni owocuje do tej pory, dając umiejętność projektowania grafiki użytkowej w postaci chociażby albumów i katalogów.
Zdecydowanie bogatszy jest mój dorobek w dziedzinie grafiki artystycznej, z którą zetknąłem się podczas studiów w Pracowni Technik Drzeworytniczych prof. A. Bartczaka. Prace z tej Pracowni pokazywałem również jako aneks do dyplomu. Był to zestaw 5-ciu linorytów barwnych tematycznie wiążących się z mitologicznym niebem. Zaczęty tematycznie cykl związany z niebem kontynuuję poniekąd do tej pory.
W 1997 roku zostałem wybrany, na drodze konkursowej, na stanowisko asystenta do Pracowni Technik Drzeworytniczych na Wydziale Grafiki i Malarstwa łódzkiej ASP. W 2000 roku uzyskałem doktorat, a w 2005 roku stopień doktora habilitowanego w dyscyplinie artystycznej – grafika. Od 2011 roku prowadzę Pracownię Technik Drzeworytniczych i Książki Artystycznej na Wydziale Sztuk Pięknych w Akademii Sztuk Pięknych im. Wł. Strzemińskiego w Łodzi. Na w/w wydziale pełniłem funkcję prodziekana w latach 2005–2012. W 2017 roku z rąk Prezydenta RP odebrałem nominację profesorską. Od 2019 roku pracuję w macierzystej uczelni na stanowisku profesora zwyczajnego.
- Jaki był pierwszy impuls w Pana życiu, który sprawił, że zaczął Pan zajmować się sztuką? Pierwsze wydarzenia – przyczyna zauroczenia sztukami pięknymi.
Od kiedy pamiętam, kolorowe kredki i ołówki wypełniały często czas zabawy. Takie spotęgowane rysowanie było zwłaszcza w okresie zimowym oraz w deszczowe dni, przynosząc bardziej kolorowy świat. Oprócz rysowania bardzo polubiłem „wchodzić” w światy tworzone wyobraźnią literacką.
- Jaka jest główna idea Pana sztuki? Jakie są inspiracje?
W grafice artystycznej moją twórczość zdominowały dwa cykle, które kontynuuję od zakończenia studiów i są to Niebo oraz Ptaki. Ten pierwszy cykl inspirowany jest szeroko pojętą kulturą, mitologią, religią, kosmologią, astronomią, a ostatnio również fizyką kwantową. Forma tych prac wpisuje się w obszar abstrakcji. W cyklu Ptaki inspiruję się bardziej bezpośrednio naturą, ale poszukuję dla tych inspiracji formy metaforyczno-abstrakcyjnej.
Problematyką najczęściej poruszaną przeze mnie w książkach artystycznych jest zagadnienie czasu, rozpatrywane zarówno z perspektywy ogólnej, jak i indywidualnej. Pracując nad formą, za każdym razem jednocześnie rozwiązuję konstrukcję książki w ten sposób, aby ta potęgowała działanie całości.
Wszystkie moje obiekty graficzne są unikatami i często swoją formą przypominają rzeźby. Myślą przewodnią wiodącą do ich powstania była idea łączenia odbitki wraz z matrycą w jedną nierozerwalną całość . Prace te nazwałem obiektami graficzno-rysunkowymi lub graficzno-malarskimi, w zależności od zestawu użytych środków wyrazu.
- Dlaczego głównie akurat tą dziedziną sztuki Pan się zajmuje? Dlaczego ta właśnie dziedzina jest tak wyjątkowa w osobistym odczuciu?
W klasycznej grafice, w jej złożonym procesie techniczno-technologicznym odnalazłem większą satysfakcję i klarowność wypowiedzi. Bierze się to pewnie stąd, że moja wewnętrzna, psychiczna konstrukcja znajduje wiele sprzyjających aspektów w złożonej strukturze grafiki. W jej wieloetapowym procesie powstawania, w energii jaką pochłania oraz czasie poświęconym tworzeniu matrycy konstytuuje się moje, własne przekonanie o sensowności twórczego działania. Takie poczucie rodzi się na etapie tworzenia projektu (nawet jeśli jest to tylko szkic koncepcyjny), a następnie jest kontynuowane w trakcie żmudnego opracowywania matrycy. Mówię żmudnego, ale tak naprawdę jest to dla mnie najbardziej frapujący, wręcz fascynujący etap tworzenia grafiki.
- Jak przebiega proces twórczy? Od czego zaczyna się proces tworzenia dzieła sztuki w Pana przypadku?
Dziesięć lat temu odszedłem od robienia dokładnych projektów, które wcześniej zazwyczaj opracowywałem w drobnych szczegółach. Zrobiłem to świadomie, aby nie popaść w rutynę i uniknąć schematycznego działania. Przy znacznym ograniczeniu środków wyrazu wystarcza mi teraz tylko szkicowy zarys kompozycyjny oparty na geometrycznej siatce, wynikającej z danego formatu. Na tej „osnowie” formuję „wątek”, improwizując jego przebieg, zagęszczenie i specyficzny rodzaj wibracji powstający w poszczególnych fragmentach. Wycinanie jest dla mnie najbardziej frapującym etapem powstawania grafiki. Jest to dla mnie rodzaj skupienia porównywalny z medytacją. Wyobraźnia podpowiada kształty rodzącego się obrazu, powołując treści budujące wewnętrzną dramaturgię, a intuicja podszeptuje, kiedy trzeba sprawdzić powstający efekt. Wtedy specjalnej rangi nabiera pierwszy wydruk, który jest chwilą próby i etapem powtórnego odkrywania utworu, ale już we właściwej – bo ostatecznej – formie. Nie ukrywam, że taka metoda pracy niesie ze sobą duży stopień ryzyka, ale jednocześnie wywołuje twórcze napięcie, które potęgowane jest jeszcze przez doświadczanie utworu w trakcie pracy.
- Jaki artysta/artyści najbardziej wpłynął/wpłynęli na Pana życie twórcze?
Od kiedy nauczyłem się czytać książki stanowiły dla mnie ważne okno na świat, które otwierały przestrzenie dotąd nieznane i przenosiły oczami wyobraźni daleko poza najbliższy horyzont. Utożsamianie się z bohaterami opowiadań Alfreda Szklarskiego, Karola Maya, Jacka Londona (czy też innych pisarzy, których nazwisk już nie pamiętam) stanowiło wtedy impuls prowadzący do powstawania wielu rysunków czy też konstruowania mniej lub bardziej skomplikowanych przedmiotów służących do zabawy. Przypominam sobie, jak pozytywny wpływ wywarła na mnie – nastolatka w „okresie buntu” – powieść Jacka Londona Martin Eden. Natomiast przeczytanie Pasji życia Irvinga Stone sprawiło, że postać Van Gogha stała się dla mnie niedoścignionym wzorcem artysty. Później przyszła fascynacja sztuką i życiem Rembrandta van Rijn. Jak z tego widać pociągał mnie tragizm życia, a jednocześnie przemożna wola tworzenia, bez względu na okoliczności życiowe. Z artystów współcześnie tworzących taką charyzmatyczną postacią jest dla mnie Profesor Stanisław Fijałkowski. Miałem szczęście wielokrotnie spotykać się z Nim, oglądać prace i rozmawiać o sztuce i nie tylko.
- Jak postrzega Pan i jaką rolę Pana zdaniem pełni w sztuce aspekt edukacyjny? Jakie miejsce zajmuje w Pana twórczości?
Praca ze studentami potrafi dostarczać szerokiego spektrum doznań – oczywiście w jak najbardziej pozytywnym sensie. Wiadomo, iż praktycznie nauczanie w Akademiach Sztuk Pięknych odbywa się na zasadzie indywidualnych korekt i oparte jest przede wszystkim na relacji mistrz – uczeń. Taki proces zachodzi pomiędzy młodym człowiekiem pragnącym znaleźć drogę do samorealizacji w tej trudnej dziedzinie, a dydaktykiem mającym go do tego zachęcić i dać przesłanki do jej zgłębiania. Nie bez znaczenia jest tutaj pasja własna studenta, ale i jego zaufanie do profesora jako „cicerone” w obszarze doświadczeń artystycznych. Za jedno z głównych zadań pedagogicznych uważam zaszczepienie miłości do pracy twórczej stanowiącej najważniejszy czynnik artystycznego rozwoju. Jestem również zwolennikiem twierdzenia, że dzięki miłości do tego, co się robi można osiągnąć niezmierne zadowolenie i – w gruncie rzeczy – samospełnienie się w życiu. Małoistotnym czy trzeciorzędnym staje się wtedy wybór strategii artystycznej służący osiągnięciu poklasku czy zdobyciu szybkiego i spektakularnego sukcesu. Nie chcę tutaj podważać wartości uznania w opinii krytyki, ale pragnę powiedzieć, że uznanie ma sens, jeśli jest owocem ewolucji na drodze wytrwałej pracy i dociekań własnych, a nie staje się, osiągniętym metodą „na skróty”, celem samym w sobie. Dla wielu młodych ludzi, stojących dopiero u progu wyboru drogi życiowej – szczególnie w dzisiejszych czasach – najprostszym sposobem na „odnalezienie się” staje się często podążanie z nurtem mody. Panuje przekonanie, że moda – w swojej szybkiej zmienności – ma dawać w najszerszym zakresie uniwersalny, gotowy przepis na życie tu i teraz. Nie trzeba podejmować większego wysiłku, by osiągnąć sukces, najczęściej bez osobistego dystansu i autorefleksji. Uważam, że w tym właśnie momencie kształcenie, zwłaszcza w obszarze sztuki, ze względu na jej szeroki zakres oddziaływania jawi się jako najważniejszy bastion kształtowania wartości przynależnych człowiekowi. Tak naprawdę każdy z nas w głębi duszy tęskni do rzeczy wyższych i stara się szukać oparcia w Prawdzie i ukojenia w Pięknie. Myślę, że te dwie wartości mogą wpływać na zaistnienie trzeciej, jaką jest Dobro, istotnej zarówno dla pojedynczego człowieka, jak i dla całej ludzkości.
- Filozofia miejsca i czasu, w którym Pan tworzy?
Z filozofią własną, jak i nabytą można przyjść do danego miejsca lub grupy społecznej, ale można też pod wpływem tego miejsca i ludzi otaczających dopasować własny światopogląd i przekonania. Zamieszkując przez dziesiątki lat jedno miejsce nadaje się mu poniekąd własny kształt i tworzy się jego tradycję. Myślę, że powstaje coś w rodzaju genius loci. Ja wpływam na moje otoczenie, ale nie jestem głuchy i ślepy na jego głos, który wpływa na moją psychikę i myślenie (to twórcze również). Moje najbliższe otoczenie wypełnione jest naturą, z dala od miejskiego zgiełku i daje mi możliwość wyciszenia się, skupienia, a także właściwego ukierunkowania myśli.
- Co dla Pana znaczy i jak przebiega zwykły dzień w Pana życiu?
Od wywiązywania się z konieczności życiowych po realizację własnych marzeń i fantazji.
- Co jest największą przeszkodą na Pana drodze twórczej? Jakie w ogóle przeszkody napotyka artysta? Które są najtrudniejsze? I jak je pokonuje?
Deficyt czasu jaki jest potrzebny do spełnienia w twórczości.
- Gdybym nie był artystą to…
Splot okoliczności i dokonanych wyborów sprawił, że jestem artystą i jest mi z tym dobrze. Gdyby nie ta decyzja mógłbym się pewnie realizować na wielu innych płaszczyznach…
- Portret Artysty – nasz projekt online powstał w odpowiedzi na ostanie wydarzenia na świecie i na fakt przeniesienia wielu działań do wirtualnej rzeczywistości. Czy ta sytuacja wpłynęła na Pana twórczość? Jeśli tak to w jaki sposób? Może pojawiły się jakieś całkiem nowe pomysły?
Ten projekt niewątpliwie był wyzwaniem do próby pokazania, w krótkiej formie filmowej, mojego procesu twórczego w obszarze grafiki.