Portret Artysty – Dorota Grynczel
Premiera Filmu z udziałem rodziny i przyjaciół artystki Doroty Grynczel odbędzie się 18 maja o godzinie 19:00
Od 14 maja do 15 czerwca 2022 odbywa się wystawa w Galerii Test artystki. W linku więcej informacji i zdjęć z wystawy:
Fragmenty z rozmowy Zbigniewa Taranienki „ Dialog z Dorotą Grynczel: W perspektywie nowych obrazów” z albumu Dorota Grynczel Twórczość
Wydawca ASP w Warszawie 2017
Zbigniew Taranienko: Jaki był powód pojawienia się na twoich obrazach tak bardzo nietypowo wypracowywanych faktur?
Dorota Grynczel: Chciałam, by bardziej intensywnie wędrowało po nich światło, a odbiorca mógł je odbierać jak w naturze…
Byłam kiedyś na prowincjonalnym odpuście i sprzedawano na nim kiczowate pocztówki ze zmieniającymi się obrazkami świętych, na przykład Matka Boska Częstochowska zamieniała się w matkę karmiącą – inne druki były umieszczone na dwóch różnych stronach gęsto biegnących prążków. Właśnie wtedy wpadł mi pomysł stosowania faktur, które różnicowałoby padające światło. Nakładane pod różnym kątem faktury wprowadzały jego grę w obrazach. Pozostało to do dzisiaj, choć nie zmieniam kierunku ich układów, jak robiłam dawniej i pozostaję przy jednym kolorze. Niuanse powstają jedynie w zależności od umiejscowienia obrazu.
Powstają jeszcze drobne zmiany faktur przy krawędziach…
Ale tylko w obrębie ukazywanej formy. Cały czas pracowałam nad swego rodzaju ikoną, zależało mi na świetle i formie. Światło w ostatnio malowanych obrazach nie jest rozproszone, nie pada z góry czy z boków, tylko jakby od tyłu obrazu. I przez to forma zmienia się przy brzegach: niekiedy się przy nich rozmywa. To rozwiązanie pozwala mi na skupienie się w pracy wyłącznie na niej. We wcześniejszych obrazach wszystko było rozproszone, a światło w nich wibrowało…
Twoje malarstwo zmieniło się w sposób istotny.
I pojawił się błękit, eliminując inne barwy. W jakiś sposób go potrzebowałam. Kiedy robiłam różne projekty i używałam innych kolorów, zawsze w pewnym momencie wchodziłam w błękity. Uznałam więc, że mi sprzyjają – mając większe kłopoty zdrowotne, musiałam się pewnie ochładzać, dopóki lekarze nie opanowali mojej dolegliwości, związanej z ciśnieniem. I te same barwy pozostały w obrazach mniej więcej od dziesięciu lat.
Wiele osób stwierdziło, że z błękitem niewiele można zrobić; bardzo mało ma przejść: albo wchodzi w biel, albo, jak doda się do niego czerni, szybko idzie w nicość, w jakąś otchłań. A ja ciągle nad nim pracuję.
Czy obie ukierunkowane zmiany koloru przenoszą dla ciebie jakieś znaczenia?
Wybór przyciemniania czy rozjaśniania barwy uzależniony jest chyba przede wszystkim od nastroju, choć czerń nie jest dla mnie jedynie wyrazem negacji. Ale może być ona zrobiona także z błękitu – wtedy ma inny wyraz.
Ważna jest forma, dlatego przy świetle idącym od tyłu, zza obrazu, pojawiają się obie zmiany barwy. W tych świeżych obrazach, które teraz oglądamy, widać to nawet wyraźniej po brzegach – płótna jeszcze nie wyschły, a maluję woskowo. Ten typ padania światła podbija kolor.
(…)
Czy myślałaś kiedykolwiek o tym, żeby zrezygnować z nakładania faktur?
Tak. Kiedy były dla mnie mniej potrzebne, kolor zmieniał się i sytuował w różny sposób wobec światła. Ale faktury są użyteczne także po to, żeby go w pewien sposób ograniczać. Światło działa najlepiej na moje prace z boku; padając od przodu wytwarza zupełnie inny kolor i pozbawia obraz efektów, które można uzyskać dzięki fakturze. Silne światło z przodu może mój obraz nawet zniszczyć.
(…)
Studiowałaś tkaninę u Wojciecha Sadleya, a malarstwo u Jana Tarasina, wspominałaś też o bliskich kontaktach ze Stefanowi Gierowskiemu, który kilkakrotnie pisał o twoich pracach. Komu z nich zawdzięczasz najwięcej jako nauczycielowi malowania?
Tarasin miał w sobie coś, co bardzo mnie ujmowało, Gierowskiego natomiast trochę się bałam, ale to on dał mi najwięcej. Tarasin nauczył mnie, że nie należy zwlekać z własną pracą i nie zwracać uwagi na różne trudności czy własne opory: jeśli ma się coś do wykonania, trzeba to zrobić. Kiedyś mówił mi jak intensywnie korzystał z pobytu w Paryżu, nie mając nic do jedzenia poza polską roladą…
(…)
Co tkaninie daje taki, powiedzmy, minimalizm… Jakie wnosi wartości?
Tego rodzaju minimalizm ma dużo siły działania, odwrotnie do tego, co kiedyś postrzegałam. Z wiekiem, do dzisiejszego dnia, coraz bardziej się w to wciągnęłam. Nie mam wątpliwości, że taki minimalizm daje dużo więcej.
(…)
Czyżbyś się chciała spod niej znacznie bardziej wyzwolić, jak te osobno żyjące linie? Pragniesz całkowitej wolności?
Przez cały czas swoich działań jestem w świecie abstrakcji, od początku studiów – rozmawiałam nawet o tym ostatnio ze swoim profesorem z Liceum w Supraślu. Tak rzeczywiście jest. A tam, na Podlasiu, nawet drogi koło Białegostoku są proste – kiedy się jechało jedną z nich, nie miało się wrażenia, że jest to droga realna, tylko jakaś rzecz, wypełniająca niejasną funkcję… To bardzo bliskie abstrakcji. Wiesz, Podlasie takie jest – ma w sobie własną geometrię.
To znaczy, geometria jest wpisana w podlaski krajobraz jako synonim ładu i porządku?
Można tak powiedzieć.
I jest to porządek rzeczywistości, a także kosmosu, jak podstawowy układ w obrazach Tarasina?
Ładnie powiedziałeś…
(…)
Jak można, twoim zdaniem, określić obecną sytuację sztuki? Zacznijmy choćby od tkaniny, która się cały czas zajmujesz.
Przestałam widzieć osobno różne gatunki sztuki – może to dobry skutek jej przekształceń. Odseparowałam się od tego – nie ma to dla mnie osobiście żadnego znaczenia.
Czy nie masz żadnych osobistych preferencji?
Nie mam, choć miałam taki okres, kiedy wiedziałam, że mam skończyć tkaninę bądź zacząć obraz, ale obecnie interesuje mnie, a nawet zaskakuje, zupełnie co innego. Dzielenie sztuki jest dla mnie jakieś głupie – i zupełnie nieprzydatne.
Czy twoje myślenie o nowej pracy w obu przypadkach jest takie samo?
Jeżeli idąc gdzieś czy w jakimś celu, zastanawiam się nad nową pracą, robię to w całkowitym oderwaniu od technologii. Nawet jak już widzę kawałek struktury, nie wchodzi ona w żadną relację technologiczną.
(…)
Do niebieskiego koloru dochodziłaś więc długo?
Tak. Skąd wziął się ten błękit? Potrzebowałam dużej, niczym nie zamkniętej przestrzeni, w której można by się było poruszać nawet bez podłoża – i był to kolor niebieski. Najbardziej odpowiadał właśnie tym założeniom.
Oczywiście działo się to w sposób nie do końca świadomy…
Sadzę, że pewnie tak było. Bardzo wiele rzeczy tak się dzieje. Nasza podświadomość działa sobie, a my sobie, więc jakby obok niej – ale ma to kolosalne znaczenie dla pracy, dla sztuki.
(…)