Sylwester Piędziejewski RYTMY PRZEMIJANIA
od 9 października (wernisaż: środa, 19.00) do 8 listopada 2024 r.
Sylwester Piędziejewski urodził się w 1966 roku w Gostyninie. Już w młodych latach narodziła się jego fascynacja kościelnymi malowidłami. Ukończył technikum budowlane (dziś zespół szkół zwany Gostynińskim Centrum Edukacyjnym). W latach 1989-1994 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Malarstwa w pracowni prof. Rajmunda Ziemskiego. Jako student wyjeżdżał na plenery do krajów graniczących z Morzem Śródziemnym i malowałem tam głównie w technice akwareli. Aneks do dyplomu z malarstwa ściennego wykonał w pracowni prof. Edwarda Tarkowskiego. W 1994 roku otrzymał dyplom z wyróżnieniem. Później wrócił w rodzinne strony, pracując nad renowacją i konserwacją polichromii w kościele parafialnym. Określa tamtą pracę jako „spłacanie swoistego długu wdzięczności”. W 1997 roku rozpoczął pracę na stanowisku asystenta w Pracowni Technologii i Technik Malarstwa Ściennego. Obecnie, jako już dr hab., profesor uczelni prowadzi wspomnianą pracownię. Pełnił również rolę Kierownika Katedry Problemów Plastycznych i zajmował się pracami badawczymi dotyczącymi przenośnych podobrazi glino-krzemianowych.
Sylwester Piędziejewski zajmuje się malarstwem sztalugowym i rysunkiem. Uczestniczył w wielu warsztatach, zorganizował liczne plenery malarskie i wielokrotnie pełnił funkcję komisarza wystaw. Realizował malarstwo ścienne w Polsce, Rosji, Izraelu i we Włoszech. Pracując jako pedagog zyskał możliwość poświęcenia się doskonaleniu techniki malarskiej oraz przywilej dzielenia się swą bogatą wiedzą z młodymi adeptami sztuki, jak również rozbudzania ich pasji naukowych. Systematycznie podejmuje się także współpracy z jednostkami kultury stołecznej i lokalnej regionu, animacji w obrębie przestrzeni publicznej oraz aktywizacji społeczności lokalnej. W pracy artystycznej fascynują go pola korespondencji pomiędzy różnymi technikami malarskimi i możliwości transformacji środków wyrazu jednej techniki malarskiej na grunt innej. Swe prace „ścienne” nieustannie zmienia, zdziera z nich kolejne warstwy. Choć bliska jest mu organiczna abstrakcyjność materii malarskiej i traktuje twórczość jako nieustanne podejmowanie prób i poszukiwanie formy, wykorzystuje także umowne znaki, symbole, ikonografię biblijną, motyw przejścia i drogi. Posługuje się gwaszem, olejem, akrylami oraz rysuje na papierze i na tynku. Podczas pracy w plenerze, jak również tworzenia malarstwa ściennego wykorzystuję „lekkość” akwareli, która pozwala mi szybko „zanotować” intuicyjne impresje malarskie i „zatracić się” w samym procesie malowania – tłumaczy artysta.
Do dziś mam w głowie taki obrazek z czasów nauki na Wydziale Malarstwa stołecznej ASP, w Pracowni Technologii i Technik Malarstwa Ściennego: my, studenci, rozsiani po rusztowaniach kilka metrów nad ziemią, a na dole Profesor Piędziejewski właśnie zwyczajowo przycupnął przy skrawku wolnej ściany i z niespożytą energią, zawsze rozmalowany, pełen entuzjazmu, zaczął tworzyć swoje ścienne szkice. Obserwowanie obdarzonego wielkim zaufaniem oraz autorytetem pedagoga i artysty przy pilnej pracy twórczej było niejednokrotnie dużo ciekawsze niż działania przy własnym fresku czy sgraffito. Pomysły na przećwiczenie, przepracowanie jakiegoś zauważonego w otoczeniu „zdarzenia malarskiego” nigdy się u Profesora nie kończyły. Widać było, że patrzy na świat obrazami i fascynuje się materią malarską z euforyczną niecierpliwością, charakterystyczną dla wielkiego pasjonata. Obserwowanie, jak nieskrępowanie tworzy, bada wypadkowe swoich inspiracji na podłożu ściennym, było praktyczną szkołą budowania obrazu i naddaną wartością uczęszczania do pracowni malarstwa ściennego – wspominała pewna studentka, która w Pracowni Technik i Technologii Malarstwa Ściennego wykonała aneks do dyplomu.
Ze wspomnień innego absolwenta warszawskiej ASP wyłania się z kolei taka reminiscencja: Pamiętam taki widok, jak pan Sylwester chodził po pracowni, między studentami i trzymał w ręku co najmniej jeden album. My wiedzieliśmy, że jeżeli przez moment nie było Profesora w zasięgu wzroku, to pewnie właśnie buszuje po bibliotece na pierwszym piętrze. Profesor Piędziejewski nieustannie oglądał prace innych artystów. Jeśli nie miał pędzla w ręku i kubeczka z zawiesiną pigmentu, to trzymał ciężki album, żeby być na bieżąco ze sztuką najnowszą albo po raz kolejny napawać się dziełami starych mistrzów. Ten zwyczaj wiecznego doszkalania się, nietworzenia we własnej próżni, chętnego otwarcia na przeróżną sztukę innych – tego nauczyliśmy się z prostego faktu, że Pan Sylwester, jeśli nie rozmawiał z nami i nie krzątał się po pracowni, to – mając choćby kilka wolnych minut – poświęcał je sztuce, własnemu rozwojowi — poprzez obcowanie ze sztuką, której nigdy nie było mu za dużo i z którą kontakt był z jego perspektywy nigdy nienasycony. (…) Profesor Piędziejewski malował razem z nami. To było śmiałe i oryginalne i nie pamiętam innego profesora, który brałby pędzel i sam malował przy studentach, swoiście „obnażając się” przed nimi jako artysta, w indywidualnym procesie tworzenia. Pan Sylwester malował na ścianie, papierach – na tym, co akurat miał pod ręką. To, co namalował, nieustannie przemalowywał, zmieniał, poprawiał, zdzierał i skuwał warstwy zaprawy, nanosił nowe, wydrapywał i nadawał fakturę. W ten sposób powstawały wielowarstwowe prace, a najstarsze warstwy w pewnym momencie zanikały na zawsze, niejako wrastały w swoje młodsze następczynie i wchodziły z nimi w pełne, symbiotyczne byty (fragment tekstu „Malowanie – praca obliczona na wieczność” Weroniki Zasady-Stańskiej do katalogu „Sylwester Piędziejewski. Rytmy przemijania”).